7.10.2013. W minionych tygodniach w różnych częściach Sudanu wybuchły protesty przeciwko reżimowi Al-Bashira. Demonstrujący wyszli na ulice po ogłoszeniu decyzji rządu o zniesieniu dopłat paliwowych. Sprzeciw wśród Sudańczyków wywołuje jednak nie tylko polityka władz związana z rynkiem paliw i ropy naftowej, ale całokształt działalności politycznej obecnego prezydenta.
Al-Turabi, przewodniczący sudańskiej partii opozycyjnej Popular Congress Party (PCP), uznał zeszłotygodniowe zamieszki za oznakę kończącego się reżimu Al-Bashira. Ostrzegł również, że jeśli obecny prezydent nadal będzie bagatelizował wzrastające niezadowolenie społeczne, sprowokuje eskalację zamieszek, co z kolei może doprowadzić do wybuchy wojny domowej. Al-Turabi od dawna mówi o konieczności zmiany rządzących oraz wprowadzeniu nowej tymczasowej konstytucji opartej na zasadach islamu.
W wyniku ubiegłotygodniowych zamieszek zginęło ponad 150 osób. Sudańskie władze nie przyznają się do użycia ostrej amunicji w starciu z protestantami. Potwierdzają natomiast aresztowanie 700 aktywistów. Część z nich została już osądzona i skazana na dwumiesięczny pobyt w więzieniu, karę chłosty oraz grzywnę.
W sprawie zabrali głos członkowie Ligii Arabskiej, którzy stwierdzili, że protesty tak długo pozostają legalne, jak długo przebiegają bez poważnych zamieszek. Wskazali także, że na rządzie Sudanu spoczywa obowiązek utrzymania bezpieczeństwa w kraju.
Na podstawie: allAfrica.com
Zdjęcie za: wikipedia.org
Anna Cichecka