Afrykański korespondent. RPA. Komentarz. Ataki na obcokrajowców w Republice Południowej Afryki

Afrykański korespondent. RPA. Komentarz. Ataki na obcokrajowców w Republice Południowej Afryki

30.04.2015. W drugiej połowie kwietnia przedmieścia Johannesburga i Durbanu stały się areną ataków na imigrantów, którzy prowadzili tam swoje interesy. Według relacji świadków były to akcje przygotowane i zaplanowane przez lokalne społeczności. Uczestnicy działań skierowanych przeciwko imigrantom twierdzili przed kamerami, że atakują ich gdyż "odbierają im oni miejsca pracy". W wyniku kilkudniowych walk śmierć poniosło siedmioro imigrantów. Fala przemocy została ograniczona dopiero po wysłaniu w rejony zapalne wojska.

 

Przemoc wobec imigrantów (głównie pochodzących z Somalii, Zimbabwe, Nigerii i Mozambiku) odzwierciedla głębokie podziały jakie istnieją w RPA. Poza oczywistą heterogenicznością etniczną tego państwa, katalizatorem przemocy jest rozwarstwienie społeczne i wysoki poziom bezrobocia wśród osób młodych. Część komentatorów za iskrę, od której zapłonął Johannesburg i Durban uważa przemówcie zuluskiego króla - Goodwill Zwelithini'ego - który stwierdził, że imigranci mają "spakować swoje torby i wyjechać z RPA". Jednakże, wydaje się, że przyczyny są dużo głębsze i leżą przede wszystkim w najnowszej historii Republiki Południowej Afryki oraz sposobie uprawiania polityki, który można określić mianem "efektu Juliusa Malemy". Przemoc wobec imigrantów widziana być może jako wyraz frustracji społecznej, wynikającej z niewypełnienia przez państwo obietnic składanych w momencie transformacji ustrojowej. Należy w tym miejscu przypomnieć, że ostatnie wydarzenia nie są "wyjątkowe" w południowoafrykańskim kontekście. W zasadzie można mówić o stale występującej przemocy wobec imigrantów. Niezwykle trudno jest jednak rozgraniczyć akty zwykłego bandytyzmu od przemocy motywowanej niechęcią wobec osób niepochodzących z RPA. Do największych zamieszek na tle pochodzenia doszło za prezydentury Thabo Mbekiego w 2008 roku (śmierć poniosło wówczas ponad 60 osób). Wówczas również na ulice wysłane zostało wojsko.

 

Efekt Malemy

Ataki wobec imigrantów, skandowanie ksenofobicznych haseł i groźby, a zatem wszystko co czeka przybyszów spoza RPA jeśli nie opuszczą tego kraju, kojarzą mi się z performatywnym sposobem prowadzenia agitacji politycznej przez Juliusa Malemę podczas kampanii prezydenckiej, która wyniosła do władzy Jacoba Zumę. Zwracanie uwagi na niesprawiedliwości dziejowe, śpiewanie pieśni z okresu waliki z apartheidem nawołujących do przemocy wobec Burów oraz grożenie użyciem przemocy, jeśli biali Południowoafrykańczycy nie opuszczą RPA lub nie oddadzą własności w ręce czarnoskórej większości są ponurym wspólnym mianownikiem południowoafrykańskiej polityki, z tą różnicą, że dzisiaj "wrogiem" stali się obcokrajowcy (którzy w znakomitej większości mają prawo pobytu w RPA i prowadzą legalne interesy).

 

Rekacja państw afrykańskich

Państwa afrykańskie jednogłośnie potępiły ataki na imigrantów w RPA. Najbardziej zdecydowane potępienie ksenofobicznych ataków przyszło z Nigerii, która wezwała swojego ambasadora z Pretorii na konsultacje do Abudży. Krok ten przez wiele środków masowego przekazu komentowany był jako "zerwanie relacji dyplomatycznych", którym w istocie rzeczy nie był. Niemniej, reakcja władz nigeryjskich wpisuje się w trwającą od początku XXI wieku południowoafrykańsko - nigeryjską rywalizację o prymat na kontynencie. Zaskakujące w tym kontekście jest niemalże zupełny brak dyplomatycznej reakcji państw Afryki na sytuację na Morzu Śródziemnym, gdzie w wyniku katastrof morskich, w ostatnich dniach śmierć poniosło kilkuset imigrantów. Równocześnie, po atakach terrorystycznych, rząd Kenii opublikował plany, według których może dojść do likwidacji istniejących w tym państwie obozów dla uchodźców, co również nie stało się przedmiotem debat na poziomie międzynarodowym i w zasadzie traktowane jest jako kwestia wewanątrzkenijska.

 

Andrzej Polus

Stellnbosch, 16.05.2015