15.05.2014. W zeszłym tygodniu odbyły się wybory powszechne do parlamentu Republiki Południowej Afryki. Piątkowe wyniki pokazały, że wygrał je dotychczas sprawujący władzę, Afrykański Kongres Narodowy (ANC) z liczbą 62,2% głosów. Były to pierwsze wybory, w których udział wzięło również tzw. pokolenie „Born Free” - młodych ludzi urodzonych po zakończeniu epoki apartheidu.
Z około 96% uprawnionych do głosowania, w wyborach uczestniczyło 73% obywateli. Afrykański Kongres Narodowy uzyskał 62,2% głosów, tym samym stracił jedynie 3,7% głosów poparcia w porównaniu z wyborami z 2009 roku (65,9%). Zaskoczyło to wielu analityków, którzy szacowali, że w najbliższych wyborach poparcie dla AKN może zejść nawet poniżej 60%.
Opozycyjny Sojusz Demokratyczny (ang. Democratic Alliance) uplasował się na drugim miejscu, tym samym zwiększając swoje poparcie w kraju z 16,7% w 2009 r. do 22,2%. Pomimo że Sojusz Demokratyczny jest najsilniejszą opozycją zagrażającą w przyszłości obecnej partii, to według wielu analityków to co na chwilę obecną dyskwalifikuje ją jako lidera jest fakt, że partia działa głównie w kierunku pro-biznesowym, spychając na dalszy plan problemy społeczne kraju. Jako przykład podaje się brak zaangażowania partii w trakcie strajków górników w Marikana. Niemniej dla Helen Zille, która stoi na czele partii, wyniki obecnych wyborów wykazały, że SD ma szansę wyprzedzić ANC w kolejnych wyborach w 2019 roku.
Na trzecim miejscu, z 6,3 % poparciem, znaleźli się Bojownicy o Wolność Gospodarczą (ang. Economic Freedom Fighters), na czele z Juliusem Malemą, nawołującym do nacjonalizacji kopalń, przymusowej redystrybucji gruntów rolnych oraz do walki z bezrobociem i niesprawiedliwością. Chociaż partia Malemy cieszy się dużym poparciem wśród przedstawicieli młodego pokolenia, osób urodzonych po 1994 roku, to wyniki wyborów pokazały, że nie jest jeszcze na tyle silna, aby zagrozić AKN. Jednym z powodów są zapewne liczby. Jedynie ok. 9% z całych 40% „Born Frees” w wieku 18 – 19 lat jest upoważnionych do głosowania.
Jeszcze przed wyborami pojawiały się pytania o losy partii rządzącej, która w ostatnich latach straciła spore zaufanie wśród obywateli RPA. Lista skarg na ANC była długa. Bezrobocie sięgające 25%, niskie płace, głównie wśród robotników oraz niski poziom edukacji. Wiele głosów krytyki skierowanych było także w stronę prezydenta Jacoba Zumy, uwikłanego w liczne afery korupcyjne. Dodatkowo Zuma był krytykowany za spóźnioną reakcję w sytuacji, jaka miała miejsce w trakcie starć policji i strajkujących demonstrantów w Marikana. Sytuację pogorszyła również opublikowana przez parlament ustawa Protection of Information Act State, która regulowała kwestie dotyczące dostępu do informacji (regulacja polega m. in. na pociąganiu do odpowiedzialności karnej informatorów i dziennikarzy ujawniających wydatki ze środków publicznych). Problemy, będące wynikiem rządów ANC spowodowały utratę zaufania do jej polityków. Z pewnością największej w RPA partii nie pomogło również stanowisko Desmonda Tutu, laureata Pokojowej Nagrody Nobla i działacza na rzecz praw człowieka, który ogłosił, że nie zagłosuje po raz kolejny na partię rządzącą.
Wyniki ostatnich wyborów pokazały jednak, że Afrykański Kongres Narodowy otrzymał od swoich obywateli duży kredyt zaufania. Pomimo że ANC jest w stanie rozkładu, to z pewnością osoba Nelsona Mandeli odgrywa w dalszym ciągu istotną rolę w kreowaniu pozytywnego wizerunku partii. Desmond Tutu, w jednym z wywiadów podkreślił, że lojalność wobec Afrykańskiego Kongresu Narodowego wynika głównie z faktu, że była to partia walcząca z reżimem apartheidu. W efekcie wielu obywateli w dalszym ciągu podchodzi do niej emocjonalnie.
Zdjęcie za: commons.wikimedia.org
Na podstawie: allafrica.com, bbc.com, cnn.com, mg.co.za, nytimes.com
Klaudia Wilk