Przymiarki do kampanii przedwyborczej w Zambii

Początek ofensywy przedwyborczej Króla Kobry? Zambijski sąd oddalił zarzuty wobec chińskich menadżerów kopalni Collum oskarżonych o otwarcie ognia do protestujących górników.

W październiku 2010 roku w należącej do ChRL kopalni węgla w Collum (ok. 320 km od Lusaki) wybuchły protesty górników przeciwko złym warunkom pracy i niskim płacom. Protesty górników nie są niczym nowym w Zambii, a do pobić obywateli ChRL dochodziło w tym kraju wielokrotnie. Chińscy menadżerowie kopalni otworzyli wówczas ogień z broni krótkiej w kierunku protestującego tłumu, w wyniku czego trzynastu górników odniosło rany. Xiao Li Shan i Wu Jiu Hua twierdzili, iż działali w stanie zagrożenia własnego życia. W styczniu kopalnia Collum podpisała umowy z rodzinami rannych, na mocy których wypłaciła im od 4.000 do 9.500 USD odszkodowań w zależności od uszczerbku na zdrowiu doznanego w wyniku ran postrzałowych. Strzelania w Collum spotkała się z bardzo ostrą krytyką związków zawodowych, organizacji pozarządowych i samych Zambijczyków, prezydent Rupiah Banda wzywał nawet do zaniechania antychińskich wystąpień. W bieżącym tygodniu sprawa strzelaniny w Collum stanęła na wokandzie sądu w Livingstone i oskarżenia wobec obywateli ChRL zostały oddalone. Według zambijskiego prawa sędzia nie musi podawać uzasadnienia werdyktu i tak stało się i tym razem. Decyzja sądu może wzmocnić i tak już bardzo silne antychińskie nastroje w zambijskim społeczeństwie. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż lider opozycji – Michael Sata (w Zambii określany przydomkiem Król Kobra) wielokrotnie używał w swoich wystąpieniach antychińskiej retoryki, a kwestia inwestycji ChRL w Zambii i oskarżenia o sinokolonializm mogą być wiodącym tematem w kampanii wyborczej przed zaplanowanymi na ten rok wyborami prezydenckimi (według oficjalnych danych w poprzednim głosowaniu Michael Sata przegrał z Rupiahem Bandą różnicą niecałych 2% głosów, wielu Zambijczyków jest jednak przekonanych, iż wynik wyborów był sfałszowany. Tegoroczne wybory zostaną przeprowadzone  według szeroko kontestowanej zasady „first past the post”, co oznacza, iż wygrywa je kandydat który zdobędzie największą ilość głosów i zagregowana ilość głosów na niego nie musi przekraczać połowy ogólnej liczby głosujących, hipotetycznie więc prezydentem może zostać osoba, która ma ogromny elektorat negatywny).

W prasie europejskiej, Michaela Satę prezentuje się jako polityka o zapędach autorytarnych, czasem występują nawet porównania do Roberta Mugabe, jednakże głównym zarzutem pod jego adresem jest hipotetyczna możliwość znacjonalizowania przez jego administrację  zambijskiego przemysłu wydobywczego (głównym produktem eksportowym Zambii jest miedź). Satę prezentuje się jako populistę; polityka mającego poparcie wśród ludności niewykształconej.

Zdarzyło mi się rozmawiać z kilkunastoma pracownikami zambijskich uniwersytetów i wszyscy oni popierali Satę. Wśród samych Zambijczyków narasta wola zmiany i odsunięcia od władzy Rupiaha Bandy, który w istocie więcej czasu spędza w samolocie i na międzynarodowych konferencjach niż w swojej rezydencji w Lusace. Sata nie jest ideałem, ale w obecnej sytuacji wydaje się być najlepszą alternatywą dla Zambijczyków – MMD (Ruch dla Wielopartyjnej Demokracji, ang. Movement for Multi-party Democracy) pozostaje u władzy od 20 lat i jego hasło „nadeszła godzina zmian”, pod którym odsunął od władzy Kennetha Kaundę brzmi dziś dość groteskowo. Michael Sata, wbrew temu co się o nim pisze nie sprawia wrażenia człowieka niezrównoważonego, ogarniętego żądzą władzy despoty, który zamierza czerpać osobiste profity z faktu pełnienia urzędów państwowych. Na zadawane pytania odpowiada rzeczowo, ma świadomość miejsca Zambii na arenie międzynarodowej i zależności od kapitału zagranicznego. Sata był już członkiem rządów, był także burmistrzem Lusaki i nigdy nie padły na niego oskarżenia o korupcję. Obecnie otwarcie domaga się by większa część zysków kompanii wydobywczych pozostawała w Zambii, chce renegocjować obowiązujące umowy i powstrzymać rozpoczętą po odsunięciu od władzy w 1991 roku Kenetha Kaundy prywatyzację. Wyrok sądu w Livingsone uniewinniający chińskich menadżerów kopalni Collum, bez podania żadnego wyjaśnienia może tylko przysporzyć popularności Sacie – gdyż w kampanii przedwyborczej zostanie on zinterpretowany jednoznacznie – Banda z lęku przed Pekinem ugiął się i wypuścił na wolność obcokrajowców, którzy strzelali do Zambijczyków; Zambijczyków którzy i tak są przez Chińczyków wykorzystywani w kopalniach, Zambijczyków których przemysł nie może się rozwijać, gdyż jest zalewany tanimi towarami z ChRL.    

Andrzej Polus