Komentarz: Afryka 2012

5.12.2011. Prognozowanie międzynarodowe, które przez niektórych badaczy podnoszone jest do rangi działalności „naukowej”, jest w zasadzie działalnością w dużej mierze opierającą się na intuicji prognosty. Pozytywistyczny model uprawiania nauk społecznych odszedł w niebyt w latach 60. ubiegłego wieku, dlatego nic wiążącego poza stwierdzeniem, iż przyszłość jest nieznana nie możemy o niej powiedzieć.

Prognozowanie spełnia jednak wiele pożytecznych funkcji społecznych, wśród których najważniejsze wydają się być: działalności ostrzegawcze i przygotowanie nas mentalnie na zmianę (bądź jej brak) oraz rysowanie gam scenariuszy, które gdy uświadomione, pozwalają nam na zwiększenie refleksyjności na temat otaczających nas procesów. Zazwyczaj w grudniu obok podsumowań mijającego roku pojawiają się różnorodne prognozy co przynieść może następne dwanaście miesięcy. Prognozy te pisane są zazwyczaj na podstawie prostej ekstrapolacji występujących trendów i nie omijają kontynentu afrykańskiego.

Wprawdzie w najnowszym wydaniu blisko 150 stronicowego „The Economist. The World in 2012” prognozom na temat Afryki poświęcono zaledwie 4 strony, to pojawia się ona w wielu innych artykułach i prezentowana jest jako miejsce, które dzięki relatywnie małemu związaniu z gospodarką światową, nie odczuwa skutków kryzysu w taki sposób jak reszta świata. Kontynent będzie rozwijał się w średnim tempie 6%, zaś niektóre państwa (np. Sierra Leone, Angola, czy Ghana) zanotować mogą kilkudziesięcioprocentowy wzrost gospodarczy. Rozwój Afryki określony został nawet przez Boba Diamonda (dyrektora wykonawczego Barclays) „inspiracją dla reszty świata”.

Zmienia się postrzeganie kontynentu, przekroczenie magicznej bariery miliarda mieszkańców, sprawia iż mówi się już nie o miliardzie ludzi żyjącym w biedzie, ale o miliardzie konsumentów; konsumentów którzy się bogacą, którzy pozbawieni są dostępu do usług bankowych i ubezpieczeń – kontynencie gdzie stopa zwrotu z inwestycji jest wyższa niż gdziekolwiek indziej na ziemi.

Drugim ekstrapolowanym trendem jest rozlanie się arabskich rewolucji na Afrykę Subsahryjską. Wśród państw, gdzie może dojść do zmian politycznych w nadchodzącym roku najczęściej wymienia się: Czad, Burkina Faso, Ugandę, Zimbabwe, Swaziland i Kamerun. Sytuacja we wszystkich wymienionych powyżej państwach jest różna, wątpliwe jest, iż na kanwie arabskiej wiosny wszędzie powstaną masowe ruchy protestu, najbliżej zmiany wydaje się Burkina Faso (trzecie najbiedniejsze państwo świata), ze względu na sytuację geopolityczną w regionie Afryki Zachodniej oraz narastające konflikty społeczne.

Wielką zagadką jest sytuacja w Zimbabwe i prawdopodobieństwo przeprowadzania wyborów w nadchodzącym roku. Najmniej prawdopodobna wydaje się zaś zmiana w Ugandzie. Trzecim trendem jest ugruntowywanie przemian w Afryce Północnej, często też pojawia się w tym kontekście (niesłusznie zresztą) groźba islamskich partii, który może dzięki demokratycznym procedurom mogą dojść do władzy w rejonie Maghrebu. Ostatnim trendem jest utrzymywanie się status quo, bądź pogłębianie już występujących procesów, które jednak nie doprowadzą do zmian w 2012 roku – taka sytuacja będzie mieć miejsce m.in. w Somalii, czy RPA. Czas pokaże, które z prognoz się sprawdziły, można jednak zakładać, iż w 2012 roku pojawią się zupełnie nowe trendy i procesy o których prognostom się nie śniło :).

 

Andrzej Polus