Etiopia: Muzułmanie wciąż protestują

Etiopia: Muzułmanie wciąż protestują

23.11.2012 Addis Abeba, między muzułmanami, a władzami Etiopii od kilku miesięcy narasta konflit. Ulicami miast przeszło tysiące demonstrujących, zarzucając rządowi zbyt dużą ingerencję w sprawy religijne. Ministrowie odpierają zarzuty uważając, że całe zamieszanie jest celowym działaniem niewielkiej grupy ekstremistów.

 

Społeczeństwo w Etiopii liczy około 84 milionów osób, około 60% z nich stanowią Chrześcijanie, jedną trzecią muzułmanie. Religijne starcia uważane są tam za rzadkość jednak w ostatnich miesiącach z ich powodu kilkanaście osób zmarło, a dziesiątki trafiły do więzień.

 

Integrated Regional Information Networks szuka odpowiedzi na pytanie: jakie zdarzenia wywołały tak ogromną falę protestów we Wschodniej Afryce. Protesty wybuchły w grudniu 2011 r. Ich przywódcy oskarżyli rząd o narzucanie islamskiej sekcie al-Ahbash przynależności do społeczności muzułmańskiej, tradycyjnie praktykującej Sufti – co nie idzie w parze w wierzeniami wyznawców al-Ahbash albowiem uważają oni swoją wiarę za kombinację Sunnickiego islamu z Sufizmem.

 

Jak się zaczęło? W grudniu 2011 roku, Etiopski rząd wniósł o zdymisjonowanie zarządu szkoły religijnej w Awoliya. W lipcu, w przeddzień afrykańskiego szczytu szefów państw, policja rozproszyła odbywające się w tej szkole nielegalne zgromadzenie. Aresztowano organizatorów spotkania i kilku protestujących.

 

Zgromadzenie nazwało się „Komitetem arbitrażowym” i wzięli w nim udział wybitni religioznawcy. Siedemnastu islamistów twierdziło, że celem spotkania było doprowadzenie do rozpoczęcia dialogu z rządem, jednakże jednocześnie zastrzegli, że będą protestować przeciwko zbyt dużemu wpływowi władz na sprawy religijne. Uważali, że grudniowe wybory do Najwyższej Rady Islamskiej były „ustawione”, a głównych ich beneficjentem była sekta al-Ahbash. Prawnik Temam Ababulga, który podjął się reprezentowania protestujących chce zaskarżyć wybory do sądu apelacyjnego ze względu na naruszenie regulaminu Rady w trakcie ich przeprowadzenia.

 

Od grudniowych wyborów sekta al-Ahbash nie ma jedynie przeciwników na tle ideowym. Wielu uważa, że rząd zapewnia wsparcie finansowe i logistyczne dla sekty oraz, że pozwala jej na pozyskiwanie członków nie tylko w ramach Rady, ale wśród rządzących, co jest rażącym naruszeniem konstytucji Etiopii.

 

Co na to rząd? Premier rządu Hailemariam Desalegn odpiera zarzuty jakoby działania rządu miały łamać prawo. Twierdzi, że rząd nie ma najmniejszego zamiaru w jakikolwiek sposób ingerować w religijne sprawy Państwa. W połowie kwietnia, gdy nastąpił moment kulminacyjny strajków nieżyjący już premier Melez Zenawi w wystąpieniu przed parlamentem powiedział: „kilku ekstremistów robie wszystko, żeby zniszczyć wielowiekową tradycję tolerancji i wzajemnego szacunku, jaka istniała między muzułmanami wyznającymi Sufi a Chrześcijanami w Etiopii.” Dodał, że tego typu działania w żadnym wypadku nie będą tolerowane przez władze.

 

Natomiast w odpowiedzi na obawy Amnesty International, co do sytuacji w Etiopii władze poinformowały organizację że, „rząd poczynił wiele starań aby wyjść naprzeciw protestującym oraz dokonał wszelkich czynności by pomóc w sprawie wyborów do Najwyższej Rady Islamskiej”

 

Co na to reszta świata?. Rząd USA zarzucił Etiopii niezgodną z prawem ingerencję w sprawy religijne w kraju. Z kolei Amnesty International w bardzo podobnym tonie oskarża władze o łamanie praw człowieka w stosunku do protestujących. Organizacja twierdzi, że policja używała środków zbyt ostrych jak na pilnowanie porządku podczas pokojowej demonstracji.

 

Jakie są prognozy? Demonstracje trwają już prawie rok i nic nie wskazuje na to, że sytuacja miałaby ulec zmianie. W trakcie święta Eid Al Adha tysiące muzułmanów modliło się i celebrowało dzień świąteczny, a następnie większość świętujących udała się na antyrządowe protesty.
W październiku, w trakcie szturmu na jedno z więzień, gdzie przebywał jeden z religijnych liderów, zginął jeden policjant i trzech cywilów
Think tankowa Grupa Kryzysowa ostrzega: „ Przy braku odpowiedniej opozycji rząd może sobie nie poradzić z opanowaniem sytuacji. Może to doprowadzić do konfliktu etnicznego, a w najgorszym razie wojny domowej".

 

na podstawie: irinnews.org

zdjęcie za: wikimedia

 

Joanna Kosterska