Epidemia eboli 2014: dlaczego nie jesteśmy w stanie jej kontrolować?

14.07.2014. Epidemia eboli, która od lutego br. rozprzestrzenia się w regionie Afryki Zachodniej, dotknęła 844 osoby, z czego 518 zmarło. Ponad pół tysiąca ofiar śmiertelnych w Gwinei, Sierra Leone oraz w Liberii to dotychczasowy bilans największej w historii epidemii gorączki krwotocznej powodowanej przez wirus ebola. Co jest przyczyną tak dużej zapadalności na tę chorobę i dlaczego tym razem nie jesteśmy w stanie kontrolować epidemii?

Pierwsze ognisko epidemii gorączki krwotocznej powodowanej przez wirusa ebolę pojawiło się w Gwinei w lutym tego roku. W wyniku migracji osób zarażonych do Sierra Leone oraz do Liberii epidemia stała się zagrożeniem dla całego regionu Afryki Zachodniej. Na początku lipca br. stwierdzonych przypadków zarażenia wirusem było już 884, z czego 518 osób zmarło.

Do dzisiaj nie powstała skuteczna szczepionka, która zapobiegałaby rozpowszechnianiu się jednego z najbardziej zabójczych dla człowieka wirusów. Od 1976 roku, kiedy zarejestrowany został pierwszy przypadek gorączki krwotocznej spowodowanej wirusem ebola, na prawie 2 tys. zarażonych zmarło 1433 osób. To oznacza to, że 7 na 10 osób zarażonych wirusem ebola umiera. Pomimo tak wysokiej śmiertelności dotychczasowe prace nad wynalezieniem szczepionki nie przyniosły skutku.

Przy tak wysokim poziomie śmiertelności dotychczasowe przypadki gorączki krwotocznej dotyczyły z reguły niewielkiego obszaru i niewielkiej populacji często na odizolowanych obszarach wiejskich państw afrykańskich. Do tego roku największa epidemia eboli miała miejsce w 1976 roku w Yambuku w Demokratycznej Republice Konga (wtedy Zair) i z 318 zarażonych osób zmarło 218. Od lat 70-tych każda kolejna epidemia dotyczyła średnio ok. 95 osób zarażonych, z czego umierało ok. 76. Dla porównania w latach 2009-2010 na grypę zmarło ok. 100-400 tys. osób na całym świecie. Z powodu stosunkowo małej skali zarażeń, wirus ebola do tej pory nie zyskał większego zainteresowania ze strony koncernów farmaceutycznych. Tym bardziej, że gorączka krwotoczna dotyczy jednego z najbiedniejszych regionów świata, jakim jest Afryka Centralna oraz Afryka Zachodnia.

Tym razem jest jednak inaczej. Ponad 36% wszystkich ofiar gorączki krwotocznej w historii zmarło w 2014 roku, zaś sama choroba już od 6 miesięcy nieprzerwanie się rozprzestrzenia. Przyczyny są trzy. Pierwszą jest podobieństwo pierwszych objawów gorączki krwotocznej, tj. wysoka temperatura, bóle głowy i mięśni, do wielu innych chorób tropikalnych, takich jak malaria czy żółta febra. To utrudnia szybkie rozpoznanie choroby i izolację osoby zarażonej, która jest jedyną znaną i skuteczną metodą ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa eboli.

Drugą przyczyną jest znaczny rozwój infrastruktury komunikacyjnej oraz wzrost poziomu życia, które mają miejsce w państwach afrykańskich w ostatnich latach. Epidemie eboli XX-go wieku ogniskowały się przede wszystkim na odizolowanych terenach wiejskich. Dzięki temu choroba rozprzestrzeniała się jedynie w ograniczonym stopniu na niewielkim obszarze. Jednak w ciągu ostatnich 15 lat w Afryce zrealizowano olbrzymie inwestycje w infrastrukturę a także zwiększył się poziom życia, co wpłynęło na dostępność środków transportu. Ilość pojazdów zmechanizowanych w Sierra Leone w przeliczeniu na 1000 osób wzrosła z 1,7 w 2000 roku do ponad 9 w 2011 roku. Ten sam wskaźnik dla Gwinei wzrósł z 14 do prawie 30 pojazdów zmechanizowanych na 1000 osób w 2011 roku. Te liczby wydają się niewielkie z perspektywy państw europejskich, jednak mieszkańcy państw afrykańskich są coraz bardziej mobilni, zaś izolacja terenów wiejskich zmniejsza się. Ma to istotne przełożenie na rozprzestrzenianie się wirusa eboli na niespotykaną dotąd skalę.

Po trzecie, olbrzymim problemem jest nieświadomość ludzi zarażonych oraz ich bliskich. Z powodu izolacji chorych lekarze są oskarżani o przeprowadzanie eksperymentów na zarażonych, bywa także, że oni sami są obwiniani o rozpowszechnianie wirusa. Co więcej, biorąc pod uwagę wysoki stopień zarażalności, ciała osób zarażonych powinny być grzebane przez przygotowanych do tego lekarzy i służy porządkowe. Bliscy zmarłych często się na to nie godzą i dokonują rytualnego obmycia zwłok przed pochówkiem, zarażając się śmiertelnym wirusem. Zaufanie do lekarzy z zagranicy, często białych, także jest ograniczone, w tym do Lekarzy bez Granic. W kwietniu w Gwinei została zaatakowana klinika Lekarzy bez Granic, w której izolowani są chorzy zarażeni ebolą.

Biorąc pod uwagę rosnący rozmiar epidemii oraz jej niekontrolowany przebieg Lekarze bez Granic zaapelowali do koncernów farmaceutycznych o zastosowanie leków, które są dopiero w fazie badań.

Już dzisiaj można mówić o poważnych konsekwencjach tegorocznej epidemii eboli w Afryce Zachodniej. Na dzień dzisiejszy to co najmniej pół tysiąca ofiar śmiertelnych, utracone wpływy z turystyki oraz rosnące koszty pomocy zagranicznej (ECOWAS oraz Komisja Europejska zaoferowały łącznie ponad 1,25 miliona dolarów pomocy na walkę z epidemią). Koszty te oraz realne zagrożenie dla innych regionów świata powinny być wystarczającym bodźcem do zwiększenia wysiłków na rzecz wynalezienia skutecznej szczepionki przeciwko tej niebezpiecznej chorobie.

Na podstawie: www.reuters.com, www.allafrica.com, www.theguardian.com, www.wikipedia.org, www.tvnmeteo.tvn24.pl, www.medexpress.pl, www.databank.worldbank.org

Zdjęcie za: www.mrbarlow.files.wordpress.com/

Michał Szczurek